top of page
Search

Za każdym razem kiedy słyszę lub czytam słowo „emigrant” zamiast „uchodźca” bulgoce we mnie krew. Ci ludzie, uciekając z własnych krajów często zostawili za sobą długoletnią rzeczywistość, zbombardowaną przez współczesnych tyranów. A więc uchodźcy. A może po prostu ludzie? Tacy jak ja lub ty: artyści, nauczyciele, marzyciele i pragmatycy.

Siedemnastoletniej dziewczynie, Mahjabin Hakimi, obcięto głowę. Według Talibów zawiniła, bo była siatkarką. Nie miała okazji uciec z ojczyzny, tylko dwóm dziewczynom z jej zespołu udało się opuścić Afganistan. Reszta wciąż się gdzieś ukrywa, podobno zmieniają miejsce pobytu co kilka dni. Trzydziestodwuletni Sohail Pardis został zabity w taki sam sposób. Dlaczego? Bo przez półtora roku pracował jako tłumacz języka angielskiego dla Amerykanów, przebywających w Afganistanie. Takich przykładów są setki jeśli nie tysiące.

Zanim zaczęło się wojenne piekło w Iraku, spowodowane amerykańskimi kłamstwami o produkcji broni masowego rażenia, której nota bene Ameryka i Izrael mają całe mnóstwo i nikt ich nie bombarduje, już w tym kraju było źle. Wojna iracko-irańska, szyickie i sunnickie napaści pozostawiły po sobie, i nadal pozostawiają, wiele ofiar. Długo można by pisać o rozlewie krwi w tym regionie świata. Polska usłużnie wspierała Amerykę w atakach na Irak, licząc na kąsek, który spadnie ze stołu, jak głodnemu psu. Zaufali krętaczom, że trzeba zabić zabić zabić, zanim potencjalny wróg być może zaatakuje nas bronią, którą być może mają.

W Palestynie natomiast nie ma już żadnej litości ani wstydu, i już nie tylko ci co atakują: izraelskie siły, okute w pancerze żołnierskie od stóp po czubek głowy, często brutalnie atakujące starców, kobiety i dzieci. Za to, że kradnie się Palestyńczykom i palestyńskim beduinom ziemie, burzy domy, odbiera godne podstawowe warunki życia, jak dostęp do wody, edukacji czy szpitali, winny jest cały świat. Milczenie i ignorancja to jedna z najokrutniejszych broni współczesności.

Afganistan to wielka porażka USA. W 2001 roku zignorowali poważne ostrzeżenia Ahmada Szah Massuda, wroga talibów i bojownika o wolność Afganistanu, że owi ekstremiści rosną w siłę i że nienawidzą Ameryki. Massud został zamordowany dwa dni przed atakiem na World Trade Center. Po tragicznym wydarzeniu w Nowym Jorku amerykański rząd bardzo szybko znalazł winnych tragedii i ani chwili nie zwlekał z atakiem na kolejny kraj. Początkowo dali nadzieję mieszkańcom Afganistanu na lepsze życie, którzy od niepamiętnych czasów uciskani byli przez zewnętrzne i wewnętrzne konflikty. Ale nie ma nic gorszego niż dać nadzieję, a potem nie tylko tę nadzieję odebrać, ale jeszcze dający ową nadzieję sam staje się katem i ciemięzcą. Polska uczestniczyła w konfliktach w Iraku i Afganistanie. Jak można więc zamknąć się teraz w szklanej bańce i mówić, że to nie nasza sprawa? Że ci ludzie powinni wracać do siebie? Oni nie mają już gdzie wracać.

Jest tyle innych krajów, obecnie pogrążonych w konfliktach. Nie można zapomnieć o Syrii, w której wciąż prezydent tego kraju, Baszar Al-Assad, utrzymuje śmiercionośny reżim. W ciągu dziesięciu już lat trwającej wojny, cywile doświadczyli około trzystu ataków zabójczymi gazami. Wciąż spadają na nich bomby z różnych kierunków, chociażby Rosji czy Izraela, dżihadystów i Stanów Zjednoczonych. Wszyscy walczą tam ze sobą, a w trakcie ich rozgrywek giną cywile. Szacuje się, że do tej pory w tej wojnie zginęło 350 000 ludzi, a sześć milionów uciekło przed masakrą.

Przez afrykański kontynent codziennie jak rzeka płynie krew cywilów. Z Jemenu do Europy ściągają tłumy głodnych i mizernych ludzi, wykończonych sześcioletnim konfliktem. Znowu szyicko-sunnickie porachunki, walka z władzą, pieniędzmi i religią w tle. W Nigerii lokalne bojówki porywają dzieci i młodzież ze szkoły, po kilkadziesiąt osób co kilka dni lub tygodni. W tym momencie około sześciuset osób uważa się za zaginione. Terroryści regularnie wymordowują wioski, nie szczędząc także sąsiedniemu Nigrowi, najbiedniejszemu krajowi Afryki centralnej. Do regularnych ataków dochodzi też na zachodzie, w Mali, czy na północnym wschodzie Libii. Francja, przy wsparciu Niemiec, Włoch i Rumunii, buduje w Nigrze swoje bazy z dronami, by wesprzeć nigerski rząd w walce z terrorystycznymi bojówkami. „To, co się tam dzieje, ma natychmiastowy wpływ na to, co dzieje się w Europie. Teraz widać wzrost obecności dżihadystów i grup terrorystycznych w regionie oraz ich możliwości – to niepokoi również Europę.” - mówi Frank Van der Mueren, szef misji szkoleniowej UE w Nigrze.” Na pewno na krótką metę siłowe rozwiązanie pomaga. Do kiedy Europa tam zostanie? A potem znowu opuści ten region, a Niger zostanie na pastwę losu ekstremistom, jak Afganistan? Tego niektórzy w Nigrze bardzo się obawiają.

W Etiopii i Tigraju, w podczas konfliktu, który trwa ponad rok, zabito już co najmniej pięćdziesiąt tysięcy ludzi, część z nich umarła z głodu.

A co z Birmą, nazywaną teraz bardziej powszechnie Myanmar? Jej mieszkańcy wciąż starają się walczyć o tak długo wyczekiwaną i znów odebraną niepodległość. Rządząca przez kilka lat Birmą Suu Kyi, jest przetrzymywana przez wojsko w nieznanym miejscu. Walczyła w słusznej sprawie o wolność, długie lata spędziła więziona przez wojskowe siły, za co w 1991 roku przyznano jej pokojową Nagrodę Nobla. Ale ona też nie ma czystego sumienia. W ciągu kilku dni października 2016 oraz sierpnia 2017, za jej przyzwoleniem, a co najmniej bierną reakcją, zamordowano 24 000 ludzi mniejszości etnicznej Rohingya, lokalnych muzułmanów. To głównie prości, skromni ludzie, żyjący z pasterstwa. Większości udało się uciec przed tym ludobójstwem do Bangladeszu, gdzie znajduje się obecnie największy obóz dla uchodźców - Kutupalong, znaleźli schrnonienie także w pobliskich mniejszych obozach. Żyje, a raczej wegetuje tam obecnie około 880 000 uchodźców. Regularnie dochodzi tam podczas monsunów do zatopień i tragedii, często wybuchają pożary. To nie jest życie.


Wszystkie te konflikty to są czyjeś osobiste dramaty. Miliony wielkich dramatów dzieją się właśnie w tej minucie. A to dopiero początek.

Za kilka lub kilkanaście lat masowo będą docierać do granic w miarę bezpiecznych krajów, nie tylko uchodźcy wojenni ale też klimatyczni. Już pomiędzy niektórymi krajami, jak obecnie Etiopia i Egipt, z jedną z największych tam wodnych świata, czyli tamą Wielkiego Odrodzenia, trwają gorące dyskusje. Rozprzestrzeniające się konflikty o wodę czy o urodzajną lub w miarę urodzajną ziemię to kwestia czasu. Współczesny człowiek zniszczył makro-uprawami jedną trzecią gleby. Poza tym, gdy lodowce stopnieją, a topnieją w tempie zastraszającym, grozi wyschnięcie rzekom, jak chociażby Indus, najdłuższa rzeka świata, która zawdzięcza swe istnienie lodowcowi Szisper. Dziewięćdziesiąt procent pakistańskiej ludności i praktycznie cała gospodarka rolna, istnieje dzięki tej rzece. Lodowiec jednak topnieje, teraz powodując powodzie, a za kilkadziesiąt lat ogromne problemy z uzyskaniem pitnej wody. Niektórzy naukowcy mówią, że około 2025 roku może dojść do tego dramatycznego kryzysu. Pakistan nie posiada zasobów wodnych na dłużej niż trzydzieści dni.

Himalajskie lodowce topnieją nie tylko na wschodzie, jak wspomniany lodowiec Szisper, ale także na zachodzie, jak na przykład lodowiec Gantotri, z którego wypływa Ganges, święta i ważna rzeka Indii. To są wielkie lodowce, Szisper 52 kilometrów kwadratowych, Gantori 32, w wyniku globalnego wzrostu temperatury, topnieją i zagrażają pobliskim miastom i infrastrukturze, a w dłuższej perspektywie, spowoduje to znaczny i lub całkowity opad wód w rzekach. Tylko w tych dwóch krajach mieszka ponad półtora miliarda ludzi.


Na jakim świecie my żyjemy? Ludzki świat to chory i słaby stwór na szklanych kikutach. Ryzykownie się potyka, ale jeśli upadnie, potłucze się i trudno będzie go ponownie posklejać. Niedługo nie będzie już gdzie uciekać, świat będzie zbyt mały, by się schować, a konfliktów między milionami ludzi zbyt wiele.


Utopijny świat bez wojen nigdy nie będzie istniał, ale teraz jest naprawdę źle.


Dlaczego świat nie traktuje uchodźców jak ludzi, obywateli tej samej kuli ziemskiej? Dlaczego musi się dzielić murami i drutami zamiast znaleźć drogę na totalne połączenie? Czy europejskie kraje ryzykują zatracenie wartości narodowych, wpuszczając tysiące uchodźców? Zapewne tak, ale co z tego, jeśli tym samym ratują życia tysiącom istnień ludzkich? Należy ich przyjąć i wszcząć program zasymilowania tych nowych kultur, wszędzie w różnych krajach, które mogą to jeszcze zrobić. Co jest ważniejsze: rytuały, przyzwyczajenia, czy po prostu empatia i człowiek? Gdyby w domach i szkołach nagle, jakimś cudem, każdy i na całym świecie zaczął uczyć tolerancji, miłości, współodczuwania, szklany stwór stanąłby na silnych nogach. Ale jest jad i egoizm. „Moje jest mojsze i najmojsze” i tak ma już zostać. Nie ważne, co mówią przykazania. Zdaje się jednak, że każdy kto pluje trucizną zapomina o jednym: o Sądzie Ostatecznym. Albo po prostu o sumieniu.

Świat się zmienił. Już nigdy nie będzie miejsca na „moje i mojsze”, nieważne ile i jak wysokich murów zbudują rządy. Nauczmy się mówić jednym językiem - wszyscy i na raz - od jutra mówimy językiem miłości!


Monika Skarzyńska


Syria, shaped canvas in a hand-painted, wooden frame 37x27 cm

17 views0 comments

Recent Posts

See All

Widzenie

Kilka nocy temu dusiłam się gruzem, pył rozrywał płuca. Obudził mnie brak oddechu i szybkie bicie serca. Kilka nocy temu patrzyłam na ciało kobiety. Jej młode piersi i nagi brzuch wychylały się spod c

Alchemia

Kto Ja?

bottom of page